Last month

Jestem ostatnio strasznie zapracowana. Wczoraj byłam z dziećmi od 6.30 rano do 8.00 wieczorem. Po wszystkim byłam w stanie tylko wziąć prysznic i pójść spać, bo dzisiaj znowu trzeba było wstać o 6.30. Niby są wakacje a te dzieci i tak wstają o 6.30. No dobra, nie wstają a są budzone. Ehh...już nawet nie pytam po co, bo pewnie nie padnie żadna konkretna odpowiedź.

W niedzielę wróciłam z Polski. Miałam dwutygodniowy urlop. Moja podróż tam miała 7 etapów:
Witham-London Stansted
London Stansted-Hamburg
Hamburg Lotnisko-Hamburg PKS
Hamburg PKS-Berlin
Berlin-Szczecin
Szczecin-Słupsk PKS
Słupsk PKS-Słupsk dom
Poświęciłam cały dzień na podróży, byle tylko nie wydać więcej niż zaplanowałam. Udało się i powiem szczerze, że było nawet znośnie.
W każdym razie pierwszy tydzień urlopu poświęciłam na remont jednego z pokoi, w weekend były mojej mamy urodziny-dość huczna impreza, a kolejny tydzień leżałam w łóżku, bo coś mi się stało z plecami i byłam sparaliżowana. Nie mogłam chodzić w ogóle. Teraz jest już lepiej, ale dalej nie idealnie.
W sobotę przed wyjazdem wpadłam do Poznania, odwiedzić znajomych. Chciałam wpaść na naleśniki do Manekina i lody do Kolorowej, ale niestety nie dałam rady, Manekin był mi zupełnie nie po drodze, a w Kolorowej kolejka aż do Gwarnej (Poznaniaki ogarną). Także musiałam się obyć smakiem.
Chciałam wrzucić jakieś fotki, ale chyba skupiłam się na spędzaniu czasu z rodziną i znajomymi niż robieniem fotek.

Moja jedyna znajoma wyjechała. Brzmi to bardzo źle, ale taka jest prawda. Jedyna au pair z okolicy, którą bardzo polubiłam skończyła swoją karierę i pojechała do domu. Mam nadzieję, że ta rodzinka (którą tak w ogóle poznałam i jest przesympatyczna) szybko znajdzie inną dziewczynę, która będzie równie miła. Plusem jej wyjazdu jest to, że zaprosiła mnie do siebie na Majorkę, więc może wpadnę jeszcze w tym roku i zaszaleję na Balearach.

Praca szuka człowieka! Moja host rodzinka szuka au pair. Od stycznia, na minimum 6 miesięcy. Komunikatywna znajomość języka angielskiego. Normalność pożądana. O rodzince wiecie co nieco, bo trochę o niej tutaj piszę, ale nie wiem czy kiedykolwiek znajdę lepszą. Mogę narzekać do woli, ale prawda jest taka, że pewnie przesadzam.

Moja aplikacja jest już dostępna dla rodzin! Ile ja się nachodziłam, ile ja się namęczyłam, ile wiadomości do polskiej agencji napisałam, że jadę do US najwcześniej w styczniu i żeby dali mi na razie spokój, to wiem tylko ja. Dzięki wyjazdowi do Polski udało mi się zdobyć medyczny formularz i moja aplikacja jest w końcu kompletna. Przedwczoraj została wysłana do agencji amerykańskiej, wczoraj udostępniona dla rodzin i dzisiaj mam pierwszy match! Strasznie szybko to poszło, a nawet jeszcze nie mam video. Moja obecna hostka stwierdziła, że jestem taka super, że nie potrzebuję video. Może ma rację (#skromnoscnawymarciu).
Otóż:

MATCH #1

Lokalizacja: Fairfax, Virginia
Host Mum: księgowa
Host Dad: prawnik
Dzieci: B5, B3, jedno w drodze
Coś charakterystycznego: Żydzi

Jak na pierwszą rodzinkę, to nawet przyzwoicie, w sensie, że nie zostawili mnie bez maila i mają jakieś info o sobie. Informacje na profilu dłuższe niż Potop, ale w sumie nic konkretnego. Starszego chłopca wszędzie pełno, lubi wymyślać historyjki i śpiewać. Młodszy jest spokojny. O tym w drodze nic nie piszą, ani kiedy się urodzi, ani płeć ani nic. Wychowali się w tym samy miejscu, w którym mieszkają, rodzice poznali się w liceum. W pobliżu mieszkają inni członkowie rodziny, który wpadają co chwilę ot tak, żeby się pobawić z dziećmi, co średnio mi się podoba. Na zdjęciach wydają się super, mają też kilka fotek z obecną au pair, która jest ich pierwszą i pochodzi z Czech. Lokalizacja mi trochę nie odpowiada. Na profilu piszą w sumie tylko o sobie. Nie za bardzo o tym, co czeka u nich au pair. Wiem, że nie wymagają prac domowych nie związanych z dziećmi, bo mają panią sprzątającą. Host Dad strasznie mi przypomina kolegę ze studiów. Skoro hostka jest w ciąży, to pewnie po jakimś czasie będzie w domu, co mi zupełnie nie odpowiada. Generalnie jestem na nie, ale umówię się z nimi na interview, chociażby po to, żeby poćwiczyć.
Update:
Właśnie skończyłam rozmawiać z rodzinką z pierwszego matchu. Generalnie bardzo mili ludzie, młodzi. Mimo, że od początku wiedziałam, że tam nie pojadę, mega się stresowałam przed rozmową. Całe interview trwało 45 minut. Ani ja ani oni nie byli zbytnio przygotowani, więc pytania były dość przypadkowe. Żadne konkrety nie padły, ale dali mi namiary na obecną au pair i może sobie z nią pogadam. Stanęło na tym, że ja mam rozmawiać z ich obecną au pair a oni z moją hostką. Wiem, że się na nich nie zdecyduję, ale jakoś nie potrafię powiedzieć nie.
To by było chyba na tyle. Będę się dzielić z Wami poszukiwaniami rodziny na bieżąco :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zmiana planów

Pierwsze dni w Pensylwanii i urodziny w New York New York

Zakupowe, stresowe, Oscarowe szaleństwo