Zmiana planów

Ależ mnie tu dawno nie było. No cóż, trzeba nadrabiać. Nie nie zrezygnowałam z programu, tak, miałam długa przerwę, ale od początku.

W czerwcu udało mi się dostać na staż, który pozwoliłby mi wejść na rynek pracy z moim wykształceniem. Musiałam go zacząć albo od razu (czyt. czerwiec) albo dopiero we wrześniu, ale musiałam to skończyć najpóźniej w grudniu. Wybrałam opcję numer dwa i dlatego też przesunęłam mój wyjazd na późniejszy termin.
Po pierwsze staż. Zależało mi na tym, żeby zdobyć trochę doświadczenia i móc wpisać sobie w CV pracę w zawodzie. Po drugie chciałam polecieć z moimi rodzicami i siostrą do Rzymu. Wymyśliliśmy sobie nasze małe rzymskie wakacje i spędziliśmy cudowne 6 dni w Italii. Było ciepło, pięknie i pojechałabym jeszcze raz.

Przepiękny Rzym

Po trzecie bardzo, ale to bardzo chciałam iść na pielgrzymkę. Nie należę do osób przesadnie wierzących. Tzn tak, jestem wierzącą, ale tego nie okazuję i jestem też trochę racjonalną osobą, więc przyjmuje wszystkie cuda na chłodno. W każdym razie, bardzo chciałam tego doświadczyć i poszłam. Ot tak, we wtorek się zdecydowałam a w niedzielę już mnie nie było. Pielgrzymka to świetne przeżycie (szczególnie dla moich nóg :P) fizyczne jak i duchowe. Nie stałam się przez to bardziej uduchowiona, ale doświadczyłam czegoś nowego i poznałam środowisko bardzo religijnych osób od środka. Uważam, że takie coś trzeba przeżyć. Pomijam fakt w jaki sposób obcy ludzie nas do siebie przyjmowali i obdarowywali wszystkim co mieli. Niektóre osoby były bardzo ubogie, ale mieli bardzo bogate wnętrze. Wszystkie te miłe gesty i słowa będę wspominać do końca życia.

No i w taki sposób mój wyjazd do USA się przesunął. Potem pomyślałam, że pojadę wraz z początkiem nowego roku, ale w kwietniu mam wesele mojej przyjaciółki i komunię siostrzenicy. Nie chciałam tego przegapić, a nie wiedziałam czy będę mogła wrócić. Więc przesunęłam wyjazd po raz kolejny na czerwiec 2017.

Ale naszło mnie tak, co ja będę do tego czasu robić. No to może wyjazd jako au pair gdzieś w Europie?! I wpadłam na pomysł, że pojadę na 3-4 miesiące do Wielkiej Brytanii lub Irlandii. Podszkolę trochę swój angielski, nabędę więcej doświadczenia z dziećmi i może nauczę się jeździć po złej stronie ulicy :P

Doszłam do wniosku, że płacenie agencji za tak krótki wyjazd i w środowisko, które jest zbliżone do naszego, nie ma sensu, więc założyłam profil na internetowych poszukiwaczach rodzinek/aupairek.  Dostałam już kilka zgłoszeń, ja wysłałam kilka zapytań i miałam jedną rozmowę na Skypie.

Rodzina #1
Witham, Essex, Wielka Brytania
40 minut pociągiem do Londynu
2 dzieci: Olivia 9 lat, Natasha 6 lat
Mama-Amerykanka z New York, jakieś korzenie chińskie, Tata-Brytyjczyk
Rodzice pracują w Londynie, Host Dad 5 dni w tygodniu-coś z finansami, Host Mum 3 dni w tygodniu.
Brak zwierząt.
Swój pokój z łazienką.
Blisko siłownia, szkoła językowa, w pobliżu mieszkają inne au pairki.
Płacą £100.

Generalnie super. Dziewczynki chodzą do szkoły, do której trzeba jechać 20 minut autem. Generalnie jestem dobrym kierowcą i nie miałam żadnego wypadku nigdy oraz mam spore doświadczenie, ale nigdy nie jechałam po złej stronie ulicy, ale plus jest taki, że oni płacą za kilka godzin kursu na prawko, więc nie ma problemu. Opłacają tez kurs języka angielskiego i mają jakąś zniżkę na przejazdy pociągiem. Chcą też opłacić moje przybycie tam, ale ja się na to nie zgodziłam. Uważam, że to za dużo.
Dzieci mają bardzo dokładnie rozpisany harmonogram dnia. W ogóle cała rodzina działa według ściśle określonego planu, co mi się podoba, bo ja lubię mieć zaplanowane.
Rozmawiałam najpierw z Host Mum, która jest przesympatyczna i genialna. Uwielbiam ją. Ma amerykański akcent i bardzo dobrze ją rozumiałam. Pochwaliła mnie też za angielski, także dobrze nam się rozmawiało i trwało to ponad godzinę.
Potem miałam rozmowę z Host Dad. Typowy Brytyjczyk z ciężkim akcentem, niby go rozumiałam, ale to nie było proste, ale kiwałam i się uśmiechałam, więc nie było źle. A dzisiaj miałam rozmowę z dziewczynkami. Natasha jest przezabawna, od razu znalazłam z nią wspólny język, bo tez lubię się wygłupiać. Olivia jest trochę zamknięta w sobie, ale po czasie łatwo ją rozśmieszyć.
Mi się bardzo podoba i czekam na ich wiadomość.

Jest oczywiście jeden problem, bo to wszystko brzmi zbyt dobrze. Generalnie jak patrzyłam na te wszystkie rodziny potrzebują kogoś na minimum 6 miesięcy. Ja to w sumie rozumiem, bo jak już dzieci się przyzwyczają do jednej osoby, to lepiej nie zmieniać ich tak co chwilę. Więc jeśli pojadę do UK tudzież Irlandii, to mój wyjazd do USA zostanie przełożony na wrzesień 2017.

Dzięki za poświęcony czas na czytanie i miłego dnia!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsze dni w Pensylwanii i urodziny w New York New York

Zakupowe, stresowe, Oscarowe szaleństwo