Zakupowe, stresowe, Oscarowe szaleństwo

Witajcie!

Już dziś wieczorem będę na lotnisku, oczekując na start samolotu. Tymczasem w tygodniu ogarnęło mnie zakupowe, przedwyjazdowe szaleństwo.

Po pierwsze prezenty dla host rodziny. Zajęło mi trochę wymyślenie tego, co mogłabym im sprezentować, ale byłam taką szczęściarą, że mam kontakt z obecną au pair i mam informacje z pierwszej ręki co może ich ucieszyć.
Tak więc, dla host rodziców wybrałam książkę Made in Polska, zawierającą elementy, które stworzyli Polacy i z których jesteśmy znani, od Solidarności po koronkę z Koniakowa. Bardzo ciekawa, o wielu rzeczach nie miałam pojęcia, więc sama się czegoś dowiedziałam. Oczywiście jest napisana w języku angielskim. Do tego 100ml wódki żołądkowej gorzkiej, która również jest zawarta w książce, więc mogą spróbować tego, o czym czytają. Obowiązkową pozycją jest ptasie mleczko i śliwki nałęczowskie. Dodatkowo słoiczek miodu, zrobionego własnoręcznie przez mojej mamy znajomą (no może nie przez nią, a przez pszczoły, ale wiecie o co chodzi :P). W każdym razie wiem, że hostka je sporo miodu, więc mam nadzieję, że się ucieszy. Moja mama próbuje mi jeszcze wcisnąć ogórki kiszone, ale mam już mało miejsca w walizce i wątpię, żeby ten plan wypalił.


Prezenty dla dziewczynek sprawiły mi więcej kłopotu. Na początku, kiedy rozmawiałyśmy z hostką, opowiadała mi o dzieciach, jednak to było w listopadzie i trochę mi się zapomniało, czym się interesują. Także w tej sprawie też musiałam skonsultować się z obecną au pair. Pomogła mi bardzo.
Dla Olivii (lat 9) kupiłam książkę-kolorowankę z wartymi zobaczenia miejscami w Polsce. Spela (aktualna au pair) powiedziała mi, że dziewczynka lubi kolorować, ale jest w tym dość dobra, więc szukałam czegoś w sekcji tych modnych kolorowanek dla dorosłych. To, co znalazłam, w mojej ocenie nie jest aż tak bardzo trudne dla dorosłych, więc dla takiej dziewczynki będzie do przejścia. Dodatkowo opakowanie cukierków Fresh&Fruity, czekoladę Wedla i gumki do włosów.


Dla Natashy (lat 7) mam puzzle z mapą świata, czekoladę Wedla, Mieszankę Krakowską oraz gumki do włosów.


Przygotowałam również coś dla Speli. W związku z tym, że musi znosić moje ciągłe pytania i pomaga mi z przygotowaniem się do tego wyjazdu i zapanować nad stresem, który mnie ogarnął.
Sprezentuję jej Mieszankę Wedlowską oraz chałwę.


Mam nadzieję, że ucieszą się z upominków. Starałam się wybierać coś, czego nie znają, ale ciężko jest kupić dla osób, które otoczone są polskimi sklepami i na takie Mieszanki Wedlowskie mogą sobie pozwolić raz na jakiś czas.

Wspominałam już o przedwyjazdowym stresie. Cóż, od tygodnia śpię bardzo źle i obawiam się wszystkiego. Dosłownie. Chyba mam jakiś problem z poczuciem własnej wartości, bo podważam każdą moją umiejętność. Od języka angielskiego po ugotowanie ziemniaków. Także jestem na etapie, że pewnie po kilku dniach dam ciała i wywalą mnie z domu. Moja mama mi nie pomaga, za każdym razem, kiedy jej mówię, że hostka mi napisała, ona na to, że pewnie dziękują mi za współpracę, która się jeszcze nie zaczęła.

Także próbując się odstresować oglądam filmy i nadrabiam seriale.
Co roku próbuję obejrzeć wszystkie filmy nominowane do Oscarów. Teraz, muszę o zrobić przed wyjazdem, bo komputer mi się popsuł i w Anglii będę używać tylko komórki. W każdym razie obejrzałam już prawie wszystko, brakuje jednego filmu.

Bardzo, ale to bardzo polecam La La Land. Byłam na tym w kinie dwa razy, płakałam tyle samo. Film jest typowym hollywoodzkim musicalem, za którymi ja do tej pory nie przepadałam, ale to sie zmieniło jakieś dwa tygodnie temu, gdy po raz pierwszy obejrzałam La La Land. Uwielbiam Goslinga, a chyba jeszcze bardziej Stone (Służące to jeden z moich ulubionych filmów ever). Ryan gra Sebastiana, artystę, którego życiową misją jest uratowanie jazzu, w jego najbardziej pierwotnej wersji. Natomiast Mia jest aspirującą aktorką, która bierze udział w niezliczonej liczbie przesłuchań, które nie przynoszą upragnionego sukcesu. Bohaterowie zakochują się w sobie po czym muszą wybierać między spełnieniem swoich marzeń a miłością. Zakończenie filmu jest po prostu epickie. Jeśli zastanawiacie się, czy to nie zabierze dwóch cennych godzin Waszego życia, to polecam przesłuchać soundtrack, który jest genialny.

Moim drugim faworytem jest Manchester by the Sea. Film opowiada o mężczyźnie, którego brat umiera, zostawiając, mu pod opieką swojego syna. Potomek jest w dość trudnym wieku, ponadto mężczyzna zmaga się ze swoją przeszłością, co utrudnia mu wzięcie odpowiedzialności za drugiego człowieka. Film jest bardzo dobrze zrobiony technicznie, nie ma dłużyzn, świetna rola Casey Afflecka (osobiście uważam, że zasłużył na Oscara za tę rolę).

Moje serialowe życie to jest historia na osobny post. Oglądam ich ponad 40, więc ciężko opisać moją opinię w kilku zdaniach. Może kiedyś stworzę takiego serialowego posta i przekonam Was to obejrzenia kilku pozycji.

Dzięki za spędzony czas na czytaniu, do następnego!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsze dni w Pensylwanii i urodziny w New York New York

Zmiana planów