O wszystkim słów kilka

Witajcie!

Jestem beznadziejną blogerką. Obiecuję samej sobie systematyczność, a potem nic z tego nie wychodzi. Tym razem, to nie była moja wina. Nie miałam komputera, a pisanie na telefonie nie należy do najbardziej komfortowych warunków. W każdym razie, chciałabym podsumować mój pobyt w UK, bo za 10 dni stukną mi 3 miesiące (wiem, że hasło "kiedy to minęło" jest trochę oklepane, ale hellooo kiedy to minęło?!).

Po pierwsze nie pochwaliłam się jeszcze moim pokojem. Jest spory. Mam dwuosobowe łóżko, garderobę i łazienkę tylko dla siebie. Wiem, że niektórzy pewnie stwierdzą "przecież to podstawa", cóż dla mnie to nie jest podstawa, po historiach jakie czytałam w internecie na temat warunków bytowych niektórych au pair. Czasami jestem trochę przytłoczona moją przestrzenią, bo nigdy nie miałam takiego dużego pokoju. Na początku nawet chciałam poprosić o zamianę na mniejszy (mamy chyba 6 sypialni w domu, więc mogę wybierać), ale z czasem się przyzwyczaiłam.
Żeby nie być gołosłowną, wrzucam zdjęcia.


Po drugie rodzinka. Będą tu już prawie 3 miesiące, mogę stwierdzić, że nie są tak świetni, jak na początku mi się wydawali, ale i tak dalej są super. Cały czas się zastanawiam jak to jest, że host dad jest bardziej jak przyjaciel a host mum jak pracodawca. U mnie w ogóle host mum ma jakieś rozdwojenie jaźni. Nie zrozumcie mnie źle, jest super, ale jak rozmawia z dziećmi  jestem w pobliżu, to mówi do nich tak, jakby były jakieś niepełnosprawne i jakby mnie tam w ogóle nie było. To jest jedyna rzecz, która mnie czasami naprawdę wkurza. Host dad jest zafascynowany bird watchingiem. Z racji tego, że jestem po studiach turystycznych, próbuje namówić mnie, żebym pomyślała o organizowaniu dla obcokrajowców wyjazdów do Polski, gdzie główną atrakcją byłby bird watching. Tak się w tym zafiksował, że codziennie pyta mnie czy mam już jakieś pomysły, bo on czytał, że w Polsce jest pełno miejsc, gdzie ludzie chcieliby pooglądać ptaki. Także plan na przyszłość już jest.

Lokalizacja. Mieszkam w Witham. Jest to miejscowość w Essex, na wschód od Londynu, do którego jedzie się 40 minut pociągiem. Generalnie nie ma tu nic. Ale jest polski sklep. Byłam tam raz, po budyń, za którym trochę się stęskniłam i tyle. Polaków jest tu sporo. Czasami na ulicy można usłyszeć nasz ojczysty język, a jeszcze częściej na siłowni. Mimo tego, że Witham nie ma zbyt wiele do zaoferowania, nie narzekam. Kino jest drogie, więc nie chodzę, zakupy ubraniowe zostawię na Polskę, bo też jest dość drogo. Próbuję generalnie oszczędzać, więc mieszkanie w takim miejscu pomaga. Jedyna rzecz, na którą regularnie wydaję pieniądze to siłownia.

Wracam już na całego na bloga. Robię sobie listę tematów do poruszenia tutaj. Wiem, że może UK nie jest najbardziej egzotycznym miejscem do życia, szczególnie, że macie tu pewnie rodzinę albo znajomych i wiecie dość sporo, jak tutaj wszystko wygląda. Nie mniej jednak chciałabym poopowiadać czasami o tym jak ja to widzę.

Do następnego!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsze dni w Pensylwanii i urodziny w New York New York

Zakupowe, stresowe, Oscarowe szaleństwo

Zmiana planów