Co mnie osobiście zaskoczyło #1

Zawsze kiedy gdzieś wyjeżdżamy, mimowolnie szukamy różnic i podobieństw do naszego kraju. Jedni są bardziej tolerancyjni, inni mniej, ale wszyscy się zgodzą, że każde niuanse są dość ciekawe.
Od kiedy miałam 9 lat podróżowałam, co najmniej raz w roku, odwiedzić moją siostrę na Wyspy Kanaryjskie, gdzie wyprowadziła się w 1999 roku. Od małego stykałam się z innymi kulturami i przez to stałam się trochę bardziej otwarta na różne rzeczy. Nigdy nie zapomnę, kiedy poszłam do kościoła z moją siostrą i czarnoskóry podał mi rękę w czasie "pokój Wam wszystkim". Przez dobrą chwilę patrzyłam się na jego "inną" dłoń aż w końcu się rozpłakałam. Miałam wtedy 9 lat i nigdy wcześniej nie widziałam na żywo człowieka o innym kolorze skóry, więc moja reakcja chyba nie była przesadzona, tym bardziej, że w jakiś sposób chciał mnie dotknąć. I mój argument "bo u nas takich nie ma" pewnie by wygrał.
Nie chce się tutaj rozwodzić na takimi różnicami czy podobieństwami, ale pokazać ogólnie co mnie zdziwiło/zaciekawiło w UK.

1. Uśmiech. Wszyscy są tutaj uśmiechnięci, a jeśli nie są i Wasze oczy się spotkają chociaż na sekundę, to już są. Nie wiem jak można zachowywać taką pogodę ducha, kiedy aura za oknem nie rozpieszcza (chociaż u nas w Essex prawie nie pada, może właśnie dlatego). Ja nie należę do jakichś "burków", ale mam pewną powściągliwość w uśmiechaniu się do obcych. Teraz chyba jestem bardziej pogodna i otwarta na ludzi. Nie będę pisać o tym jak jest w Polsce, bo każdy to wie.

2. Lewostronne (prawie) wszystko. Po pierwsze, jazda samochodem po lewej stronie jest super. Można się przyzwyczaić i nie ma z tym żadnego problemu (O wiele łatwiej jest mi się przestawić z ruchu prawostronnego na lewo niż odwrotnie. Jak pojechałam do Polski na wesele koleżanki to raz wjechałam pod prąd, mam mamę za świadka :P). Gorzej kiedy jesteś pieszym i chcesz przejść na drugą stronę ulicy, zakładając, że całe życie najpierw patrzyłeś w lewo, wtedy pojawia się problem. Co najmniej kilka razy prawie potrąciłby mnie samochód, bo najpierw spojrzałam w lewo. Teraz już się przyzwyczaiłam trochę i nie boję się o swoje życie za każdym razem kiedy wychodzę z domu. Co ciekawe, na ulicy zasady są dość proste, ruch jest lewostronny, na chodniku już tak nie do końca. Ludzie robią co chcą. Nie ma żadnego porządku po której stronie idziesz i albo musisz co chwilę kogoś wyprzedzać albo na kogoś wpadasz. Jest to dość uciążliwe.

3. Krany. To już krąży po internecie od wieków i nikt chyba dalej nie wie o co chodzi. Otóż w Wielkiej Brytanii są dwa krany zupełnie ze sobą niepowiązane. Z jednego leci gorąca woda, z drugiego zimna. Nie ma szans na coś takiego jak letnia woda. U nas w domu są krany, w której można ustawić coś pomiędzy, ale w starszych mieszkaniach nie ma. Wytłumaczenie dlaczego tak to wygląda jest dość proste. W UK gorąca i zimna woda płyną pod innym ciśnieniem, dlatego jej nie mieszają. Przynajmniej kiedyś tego nie robiono.

4. Uprzejmość. Nie mogę przeskoczyć granicy uprzejmości, którą narzucają mi Anglicy. Dziękowanie za wszystko. Dosłownie. Stoisz i czekasz na rondzie, bo ktoś akurat na nim jest i chce zjechać, a ty go przepuszczasz i czekasz? Gratulacje! Ten ktoś zaszczyci się szybkim "Thanks" mimo, że musisz czekać i go puścić, bo takie są przecież zasady ruchu drogowego. Jeśli kogoś o coś prosisz, to nie możesz powiedzieć po prostu "Hej, mógłbyś mi podać masło?" musi to wyglądać tak: "Hej mógłbyś mi podać masło, proszę?". Niby to jest podstawowa, uprzejma forma komunikacji, ale my w Polsce nie jesteśmy tego aż tak nauczeni i mnie osobiście trochę to przytłacza i nie wiem czy jak nie dodam tego please, to już jestem niegrzeczna czy w zależności od sytuacji może być mi to wybaczone. Przepraszają też za wszystko. Idziesz ulicą i gwałtownie się zatrzymasz (ja tak często robię, bo myślę o niebieskich migdałach i okazuje się, że czegoś zapomniałam, generalnie bardzo nie lubię kiedy ktoś takie coś robi, ale ja chyba nie mam na to wpływu), ktoś na mnie wpada i to dostaję za to krótkie "sorry". To chyba ja powinnam przeprosić, ale może się nie znam.

Źródło: internet


5. Pieniądze. Brytyjskie pieniążki bardzo mi się podobają. Szczególnie banknoty i monety jedno funtowe. Reszta to dla mnie jakaś czarna magia. Nienawidzę płacić gotówką, szczególnie kiedy mam same drobne. Mieszkam tu już od 4 miesięcy, a dalej nie mogę się do nich przyzwyczaić . Moje płacenie monetami zawsze wygląda tak samo. Stoję przy kasie i oglądam każdą monetę na wszystkie strony.  Pewnie już się nie ogarnę z tym, więc nawet nie próbuję. Czyli euro dalej zostaje moją ulubioną walutą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsze dni w Pensylwanii i urodziny w New York New York

Zakupowe, stresowe, Oscarowe szaleństwo

Zmiana planów